Orzeł poszedł za ciosem, dramaturgia w meczu z Jordanem!

Ileż to razy zarzucano nam w pomeczowych relacjach, że narzekamy na brak szczęścia? Dziś nie będziemy narzekać! Orzeł Myślenice szczęśliwie wygrał z Jordanem Zakliczyn, chociaż trzeba przyznać, że na porażkę z przebiegu meczu nie zasłużył. Mecz był bardzo wyrównany, miał niezwykłą dramaturgię, a końcówkę zdominowali Orłowcy i mimo tego, że przegrywali 0:1, to rzutem na taśmę w ostatnich minutach strzelili dwa gole i zgarnęli komplet punktów!

Waga tego meczu była niesamowita, ale nie tylko wspomniane szczęście dopisało, bo również pogoda i kibice, których sporo przybyło na to spotkanie i do końcowego gwizdka wspierali Orłowców w walce o zwycięstwo. Przed meczem ponadto nastąpiła ciekawa uroczystość, bowiem z rąk przedstawicieli zarządu klubu - prezesa Edwarda Łapy oraz Elżbiety Bryjak - mały upominek otrzymał Michał Mirochna, zawodnik Orła z rocznika 2003, który w ubiegłym tygodniu został wybrany najlepszym piłkarzem małopolski w barwach reprezentacji swojej szkoły w turnieju "Z podwórka na stadion o Puchar Tymbarku."

Później pole do popisu oddano zawodnikom Orła Myślenice i Jordana Zakliczyn. Orłowcy po ubiegłotygodniowej wygranej na wyjeździe z Czarnymi Staniątki wierzyli w podtrzymanie zwycięskiej passy pomimo faktu, że do meczu przystępowali bez dwójki bohaterów poprzedniego spotkania - Michała i Dominika Górków. Problemy zdrowotne doskwierały też między innymi Mateuszowi Mistarzowi i Arturowi Krausowi, ale obaj stawili czoła wyzwaniu i odegrali w tym meczu kluczowe role. Zacznijmy jednak od początku...

Pierwsza połowa? Z lekkim wskazaniem na Jordan. Niewielkim, ale jednak. To właśnie przyjezdni dłużej utrzymywali się przy piłce, to przyjezdni mieli stuprocentową, tfu, dwustuprocentową sytuację! Sam na sam z Mateuszem Biesem był Tomasz Kwater i dograł wzdłuż bramki do Szymona Burkata, ten miał przed sobą pustą bramkę i wydawać się mogło spokojnie skieruje tam piłkę. Tam jednak jak feniks z popiołów wyrósł Kamil Lesiński i rozpaczliwie rzucił się pod nogi strzelającego, a ten trafił go piłką w plecy, a następnie defensor Orła zatrzymał jeszcze jedną dobitkę. Bohaterski czyn i jakże ważny w końcowym rozrachunku.

Orzeł mógł za to zaskoczyć po stałym fragmencie gry, gdy dośrodkowana w pole karne piłka trafiła do niepilnowanego Krzysztofa Pyzio, ale ten nieczysto trafił głową, a wydawać się mogło, że mógł nawet przyjąć i przysłowiowo zapytać bramkarza w który róg posłać piłkę. 45-minutowe badanie sił trochę niecierpliwiło licznie przybyłych kibiców, bo poza wspomnianymi sytuacjami o pierwszej połowie trudno cokolwiek więcej napisać. Po zmianie stron natomiast działo się zdecydowanie więcej, a kilka akcji zaparło dech w piersiach. 

Jordan sytuacji nie stwarzał, Mateusz Bies w bramce był wręcz bezrobotny poza kilkoma pewnie wyłapanymi dośrodkowaniami, po drugiej stronie boiska aktywny w ataku Rafał Kański kilka razy dał się złapać w pułapkę ofsajdową, ale za każdym razem do powodzenia akcji po prostopadłej piłce brakowało niewiele. To właśnie Rafał Kański strzelał głową w pierwszych minutach drugiej połowy po dośrodkowaniu Krzysztofa Pyzio z prawej strony, ale i tutaj zabrakło kilku centymetrów, aby czysto trafić w piłkę. Najlepszą okazję miał za to zdecydowanie Łukasz Święch, gdy był w dogodnej sytuacji, ale strzelał prawą nogą obok bramki. Później próbował zrehabilitować się za wcześniejsze niepowodzenie i strzelał z lewej nogi ze skraju pola karnego, ale tym razem golkiperowi Jordana w sukurs przyszedł jeden z obrońców blokując piłkę swoim ciałem.

O ile wcześniej emocji mogło być jak na lekarstwo, to w ostatnich minutach było ich co nie miara. Zaczęło się w 69. minucie kiedy gracze Jordana rozmontowali defensywę myśleniczan, a Artur Mistarz strzelił płasko w długi róg i cieszył się z gola w sposób charakterystyczny dla Cristiano Ronaldo. Ten gol to nie był koniec strat Orła na tę chwilę, bo boisko opuścił także uskarżający się na złe samopoczucie Mateusz Mistarz, sił zabrakło Łukaszowi Święchowi, a z konieczności zmieniony musiał być również Bartłomiej Łętocha, który miał zaplanowany wcześniej wyjazd. Na te 20 minut na murawie przy stanie 0:1 zameldowali się Kamil Marzec, Artur Kraus oraz Marcin Parszywka, a zmiany okazały się bardzo trafione w ostatecznym rozrachunku.

Na dziesięć minut przed końcem w szczęśliwych okolicznościach Orzeł doprowadził do remisu, a wielka w tym zasługa Dariusza Ślusarza, który wykazał się nie lada sprytem, gdyż zauważył wysoko ustawionego bramkarza i niemal z połowy boiska trafił do siatki! Oby to było jego przełamanie, bo jak kiedyś o jego trafieniu wspominaliśmy, że ostatniego nie pamiętają nawet najstarsi górale, to dziś to stwierdzenie można śmiało powtórzyć.

Uratowany punkt? Nic z tych rzeczy! Orzeł broni nie złożył, bo interesowało go dalej zwycięstwo! Orłowcy poszli za ciosem, a to Jordan próbował urywać czas. Myśleniczanie spieszyli się, dbając o każdy ułamek sekundy. W końcówce po dośrodkowaniu z kornera główkował Rafał Kański, ale tym razem ładną robinsonadą powstrzymał go ukraiński bramkarz Jordana. Z rzutu wolnego technicznie zawinął jeszcze Adrian Kasprzyk, ale i w tej sytuacji poradził sobie bramkarz gości.

Do końca regulaminowego czasu były dwie minuty, akcja przeniosła się pod pole karne Orła Myślenice i tutaj kluczową rolę odegrał znów Kamil Lesiński, wyrastając na cichego bohatera tego meczu, mając na uwadze niesamowicie istotne przecież zatrzymanie piłki na linii bramkowej z pierwszej połowy. Tutaj chwalimy go jednak za faul, tak za faul, ale bardzo istotny w skutkach! Co więcej obrońca Orła po tym przewinieniu za swoją drugą żółtą kartkę musiał opuścić boisko, a powstrzymał szarżującego Szymona Burkata, który za moment wpadłby z piłką w pole karne i mogło być groźnie, gdyż doszedłby do sytuacji strzeleckiej. Ta sytuacja może się kojarzyć z jedyną czerwoną kartką w karierze Ole Gunnara Solskjaera, który będąc napastnikiem kiedyś powstrzymał w końcówce napastnika Newcastle United, a schodząc z boiska z czerwoną kartką powiedział "I had to", czyli "musiałem", dokładnie tak jak Kamil Lesiński.

W efekcie i tak mogło być po tym stałym fragmencie groźnie, bo Tomasz Kwater dośrodkowywał w pole karne, ale piłkę pewnie wyłapał Mateusz Bies i momentalnie dalekim wyrzutem uruchomił Krzysztofa Pyzio, ten przyjął futbolówkę na klatkę piersiową i kapitalnie wypatrzył wybiegającego na czystą pozycję Artura Krausa. Popularny Bombel przebiegł z piłką kilkadziesiąt metrów, a na końcu pewnym strzałem umieścił ją w bramce i w obozie myśleniczan zapanowała euforia! Orłowcy wydarli te trzy punkty i odnieśli drugie zwycięstwo z rzędu!

Orzeł Myślenice - Jordan Zakliczyn 2:1 (0:0)
Dariusz Ślusarz 81, Artur Kraus 89 - Artur Mistarz 69

Orzeł: Bies - Mateusz Pajka, Mistarz (70 Kraus), Kasprzyk, Lesiński - Żak, Łętocha (73 Parszywka), Święch (70 Marzec), Ślusarz, Pyzio - Kański (87 Nawieśniak)

Galeria zdjęć - kliknij tutaj - fot. Bartek Ziółkowski