Bartłomiej Łętocha: Mam nadzieję, że zimny prysznic podziała na nas mobilizująco

Bartłomiej Łętocha opowiada na łamach naszej strony internetowej o pierwszym ligowym meczu tej wiosny, który Orzeł Myślenice niestety przegrał na wyjeździe z Rabą Dobczyce 4:2 (3:0). Jedynymi pozytywami są solidne występy młodzieżowców, z których trzech debiutowało w pierwszym składzie, a zawodnik Orła liczy ponadto, że zespół pokaże teraz sportową złość i odbije się od dna.

"Każdy z nas na pewno zdawał sobie sprawę, że mecz z Rabą to będzie trudny pojedynek z wymagającym przeciwnikiem. Zawsze mecze z tą drużyną sprawiały nam problemy, a biorąc pod uwagę nasze braki kadrowe sytuacja się spotęgowała." - mówi Bartłomiej Łętocha, pomocnik Orła Myślenice. "Wystarczyła chwila przestoju w naszej grze, która praktycznie przesądziła o tym jak skończy się to spotkanie. Dostaliśmy trzy strzały w odstępie 10 czy 12 minut, co w ostatecznym rozrachunku okazało się decydujące."

"W naszej grze brakowało świeżości i polotu, konstruowanie akcji przychodziło nam z trudem, a w połączeniu z ciężkim boiskiem Raby okazało się często niewykonalne. Szkoda straconych punktów w kontekście walki o utrzymanie, bo jak wiadomo nie mamy komfortowej sytuacji w tabeli i każdy punkt przybliża nas do pozostania w okręgówce. W tym meczu przeciwnik okazał się jednak lepszy od nas pod względem organizacji gry i wyrachowania. Widać było, że zawodnicy Raby wiedzą kiedy podkręcać tempo i kiedy je forsować, co zresztą skutecznie wykorzystali w kluczowych momentach."

"To dopiero pierwszy mecz i od razu zimny prysznic, wszyscy w drużynie mamy nadzieję, że podziała to na nas mobilizująco i w starciu z Wolnymi Kłaj i Rudnikiem górą będzie Orzeł, tym bardziej, że do gry wrócą praktycznie wszyscy, którzy dzisiaj nie byli do dyspozycji trenera."

"Doszukując się plusów w tym meczu, to na pewno cieszą dobre występy naszych młodzieżowców w takim trudnym starciu, bo i Mateusz Pajka i Artur Kraus zagrali na przyzwoitym poziomie. Mateusz Bies niejednokrotnie wykazywał się klasowymi interwencjami i mimo wszystko ratował zespół przed pogromem. W końcówce meczu wejście smoka zaliczył Marcin Parszywka, który w sparingach nie był wielce skuteczny, a w meczu o punkty od razu wpakował piłkę do siatki."

"Chciałbym także pogratulować bramki Markowi Pajce, niecodziennie zdarza się by nominalny bramkarz wchodził do gry w polu, a co dopiero zdobywając bramkę i asystę - miejmy nadzieję, że przykład wezmą zawodnicy z pola i w każdym meczu pokażemy, że nasze miejsce jest w okręgówce! Na koniec dziękujemy drużynie Raby za gościnę po meczu."